Forum Rydaur Strona Główna Rydaur
Witaj w polskim swiecie fantasy - Rydaurze
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy     GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Oceniajcie

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Rydaur Strona Główna -> OFFtopici dla was
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Malark
Bóg



Dołączył: 18 Mar 2006
Posty: 209
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/2

PostWysłany: Śro 19:01, 26 Kwi 2006    Temat postu: Oceniajcie

Oto kawał wyszarpany z opowiadania o pewnym bohaterze z naszego świata:
Mamy rok 703 rachuby Erelańskiej. Na tronie Londrakaru zasiada Feyhin Lockhardt. Oto złoty wiek dla Cesarstwa...
Kościół Erelański szerzy Światłość na południowych ziemiach prowincji Centreville, stołecznej prowincji Londrakaru. Handel kwitnie, mimo grabieżczych napadów Orków Dzikich na karawany Movinoru. Ludzie są zadowoleni ze swej sytuacji materialnej. Dyplomatyczne sukcesy owocują nowymi paktami i sojuszami. Nasi dawni wrogowie ukorzyli się teraz przed nami, oddając nam swe ziemie jako lenna, a nasi dawni sojusznicy zazdroszczą nam naszej pozycji. Nikt nie narzeka na władze, na swoje życie.... Jednak nawet wtedy może zdarzyć się coś co odciśnie swe piętno na przyszłości.

Nasza opowieść rozpoczyna się w pewnej karczmie "pod Leniwym Osiołkiem" w domenie barona Fence'a.
Gospoda, jak większość budynków w tej mieścinie nie należy do ładnych, ani bogatych. Ma podstawowe wyposażenie każdej karczmy. Karczmarzem tu jest Olgerd, niski krasnolud z rumianą twarzą i zawiniętym fantazyjnie wąsikiem. Zawsze chodzi w starym, poplamionym nie jednym i nie dwoma piwami fartuchu, wiązanym na plecach. Ma brązowe włosy, zresztą nikt włąsciwie nie jest w stanie stwierdzić ich koloru, gdyż Olgerd prawie zawsze chodzi w swoim skórzanym kapturze, a poza tym rzadko myje głowę. Moda na mycie włosów nie dotarła jeszcze na Południe. Asfodell zapłacił za ostatnie piwo Karczmarzowi i zbierał się już do wyjścia, gdy dostrzegł, że w drzwiach gospody stoi agent Kościoła Erelańskiego w eskorcie dwóch oficerów milicji chłopskiej. Spojrzał na Asfodella i skierował się w jego kierunku dumnie unosząc swą podłą facjatę. Udając, że chce przejść obok, popchnął naszego bohatera na stół, przy którym wcześniej siedział. Nie trzeba było długo czekać na reakcję wojownika. Chwycił agenta za ramiona, stojąc za nim i pociągnął go w swoją stronę z taką siłą, że biedak uderzył bardzo mocno z tłumionym jękiem o kamienną podłogę. Dwaj osiłkowie z eskorty agenta poczęli się siłować z naszym bohaterem, lecz ten nie dawał za wygraną.
Pierwszego chwycił w pasie i dosłownie rzucił nim w drugiego. W tym czasie agent zdołał się już podnieść i wyciągnął sztylet zza pasa. Cała sala zamarła w bezruchu przypatrując się wyczynom Asfodella. Drugi z osiłków zamierzył się pięścią na wojownika, lecz ten schylił się i cios trafił czającego się za plecami agenta. Asfodell złapał osiłka za nogi i wywrócił go na ziemię. Pierwszy z osiłków miarkował się, czy aby na pewo opłaca się walczyć za chudego agenta Kościoła ze świetnie wyszkolonym, bitnym wojownikiem, podczas gdy ten zaczął wręcz maniakalnie tłuc jego partnera.
W tym czasie agent ze złamanym nosem wybiegł przez drzwi gospody i zniknął za rogiem domu. Osiłek bity przez Asfodella zaczął krzyczeć:
- Panie, poddaję się, nie bij panie!
Asfodell przestał i wstał. Rozejrzał się po gospodzie raz jeszcze. Wszyscy biesiadnicy zamarli w bezruchu z wlepionymi w niego ślepiami. Pierwszy z odrętwienia wyrwał się Olgerd, podszedł do wojonika i uścisnął mu rękę szeroko się usmiechając:
- Brawo chłopcze, pokazałeś Kościelnym, że muszą uważać na to co robią! Hahaha!
- Nie chciałem bić tych dwóch. A agenta już gdzieś wcześniej widziałem... Muszę sobie tylko przypomnieć gdzie...
- Nie ma pośpiechu chłopcze! Masz! - chwycił z lady kufel nalany komu innemu i wręczył go Asfodellowi - Do dna!
Wojownik znów zasiadł przy stole, a ludzie zaczęli wznosić za niego toasty i gratulować mu jego umiejętności.
Gdy napięcie związane z walką przeszło i wszyscy nieco się uspokoili, do Asfodella podeszło trzech niziołków, z przyjaznymi twarzyczkami, w ładnych schludnych ubraniach.
- Przepraszamy zacnego pana. Nazywam się Thern Ballins, a to moi dwaj przyjaciele: Athaniel Southcook i Alan Eggleminston. Jesteśmy zafascynowani pańskimi umiejętnościami i pragniemy poznać pańską fascynującą osobowość. Czy możemy się przysiąść?
Na chwilę wszyscy trzej spojrzeli prosto w oczy Wojownika prosząco z wielką nadzieją na przyjęcie ich towarzystwa. Asfodell zaś, nie wiedział, czy będzie potrafił sprostać tak wymagającym przeciwnikom, bowiem w szermierce słownej nie był przednim zawodnikiem.
- Zapraszam. Będzie mi bardzo miło.
- Och, dziękujemy! - wykrzyknął radośnie Alan, lecz zaraz umilkł trącony łokciem Therna.
- Skoro nas pan przyjął, nie miałby pan nic przeciwko temu, byśmy sobie nieco zamówili do jedzenia?
- Absolutnie mi to nie przeszkadza.
- Wspaniale! Zatem Alan, idź do karczmarza i zamów pieczoną kurę i flaszkę wina na stół.
- Już idę.
Po tych słowach Thern odwrócił się znów do Asfodella i zaczął:
- Czy mógłby pan nam o sobie opowiedzieć? Chcielibyśmy wiedzieć skąd biorą się tacy wyborni wojownicy, jest pan zdecydowanie najlepszy spośród przez nas widzianych...
- Przede wszystkim, proponuję zwracać się do siebie bez żadnych formalności. Po prostu Asfodell jestem... - wyciągnął rękę do małego czowieczka.
Thern zastanowił się chwilkę i odwzajemnił gest, po czym dodał:
- Thern...
- A co do tego, jak to się zaczęło? Jestem synem rolnika... - spojrzał na reakcję niziołków. Byli nieco zdziwieni, spodziewali się widać kogoś bardziej heroicznego.
- Za młodu dużo pracowałem na polu jako prosty chłop. Lecz mój pan był tyranem jakich mało w całym Londrakarze. Wymagał od mojego ojca coraz większych plonów... Biedak zmarł, gdy miałem 8 lat... Potem wychowywała mnie matka. Po paru miesiącach od śmierci mego ojca, Pan nas wyrzucił z posiadłości i kazał tułać się po świecie... Moja matka nie wytrzymała trudów koczowniczego życia i zmarła rok po ojcu. Zostałem sam. Nie miałem rodzeństwa. Musiałem kraść żeby się wyżywić... Potem trafiłem do bandy Dunhara Krwawego. Wbrew pozorom, nie lubił rozlewu krwi. Interesował go tylko zarobek. Jednak, gdy został kiedyś trafiony strzałą w trakcie bójki o przywództwo w bandzie, złapała go jakaś choroba i także zmarł... Następny lider był bezwzględny i zły, nie pasowało mi to, więc opuściłem ich. Miałem wtedy 18 lat...
- Ooo... to bardzo smutna historia, przyjacielu... Zaiste, bardzo smutna - wtrącił Thern zajadając udko.
- Ale ja jeszcze nie skończyłem, przyjacielu. Postanowiłem zarabiać uczciwie na życie. Nie obrabialiśmy nikogo uczciwego, za czasów, gdy byłem w bandzie, ale nie chciałem więcej nikogo okradać. Więc poszedłem do szkoły wojowników w Raledorze. Nie chcieli mnie tam za bardzo, ale Mistrz Falco, tzn. Trener w Akademii Wojowników, zauważył we mnie talent i zadbał o to bym pozostał w murach.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora  
Władca Nocy
Bóg



Dołączył: 15 Mar 2006
Posty: 123
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/2
Skąd: Redhorn

PostWysłany: Czw 18:48, 27 Kwi 2006    Temat postu:

Po pierwsze - do działu postacie z tym...
Po drugie niezłe... aczkolwiek pozostawia pewien niesmak - może za mało szczegółów? Może zbyt naiwna historia? Nie wiem, ale ogólnie spoko Smile


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora  
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Rydaur Strona Główna -> OFFtopici dla was Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

Skocz do:  

Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001 phpBB Group

Chronicles phpBB2 theme by Jakob Persson (http://www.eddingschronicles.com). Stone textures by Patty Herford.
Regulamin